Andrzej Dziurawiec w literacko mistrzowski sposób przywołuje minione absurdy Polski Ludowej. W swych opowieściach nie jest cynikiem ani prześmiewcą, rewelacyjnie konstruuje, pełną dowcipu i osobistych refleksji, narrację z czasów późnego Gomułki i wczesnego Gierka.
Komuniści z żelazną konsekwencją zamieniali moją ojczyznę w nudne, zapyziałe zadupie. W takie spotworniałe Kielce ze strasznego snu Witkacego. Społeczeństwo ogłupiałe od prymitywnej propagandy, od codziennej pogoni za papierem toaletowym i kiszką pasztetową nie tolerowało odmieńców. Hipisi tworzyli naiwnie piękne oazy wolności. Ci, którzy nie godzili się na świat zglajchszaltowanej brzydoty, w tych oazach znajdowali azyl. Choćby po to, żeby posiedzieć we wspólnym milczeniu.
Andrzej Dziurawiec (ur. 1953)
Scenarzysta filmowy (Karate po polsku, Zakład), dramaturg (Czarny Punkt, Trumna nie lubi stać pusta). Laureat pierwszej edycji polskiej konkursu Hartlley-Merill. Publikował m.in. w Frankfurter Allgemeine Zeitung, Odrze, Dialogu, Poezji i Nowym Wyrazie. Mieszka w Warszawie i na podlubelskiej wsi.
SZUKASZ INNEJ KSIĄŻKI?
WPISZ TYTUŁ LUB AUTORA LUB TEMATYKĘ:
Tytuł ciekawszy od książki, chciałem napisać, ale nie jest źle. Autobiograficzne wspomnienia z lat dzieciństwa i młodości, kiedy absurdalność PRL-u wkraczała w życie każdego, ale za to autor było młody i świetnie się bawił. Uczył się życia, kochał, uprawiał pierwszy seks po wiele razy i ogólnie było mu git. Żeby było tak zabawnie, jak twierdzili niektórzy recenzenci, to bym jednak nie powiedział. Ale momenty są. A poza tym, to te opowiastki takie tak ta recenzja…